środa, 24 grudnia 2014

Rozdział 17






Kochani! Dawno mnie tu nie było, w wolnym czasie postaram się nadrobić zaległości, a tymczasem...
Wesołych Świąt,
spełnienia marzeń udanego Sylwestra i kolejnego roku z naszymi Dramione!
~Alice Malfoy




Rozdział XVII:  Święta


Aż trudno uwierzyć, że ten czas tak szybko zleciał. 
Ledwie zaczął się początek roku, a tu już Gwiazdka.
Większość czarownic i czarodziejów wyjechało do swych rodzin
 na święta.
Jedynie  garstka pozostała w szkole z wielkimi choinkami w Wielkiej Sali i zaczarowanym sufitem, który teraz sypał nam na głowy biały proszek.


Nie odzywałem się do Zabiniego, wciąż byłem na niego zły za tę akcję z wczoraj.
On zaczął pierwszy:
-Drac, możemy pogadać?- spytał z miną męczennika.
-To zależy…- odpowiedziałem podejrzliwie.
-Słuchaj, jesteś moim kumplem i chcę być z tobą szczery… dla odmiany byłoby fajnie jakbyś i ty był szczery ze mną.
-Jeśli liczysz na wzruszającą chwilę pełną wyznań to się jej nie doczekasz!- rzuciłem gniewnie.
-Nie o to mi chodzi! Wyjaśnij chociaż co zaszło wczoraj. Ostatnio nic mi nie mówisz. Widzę, że coś nie gra, a wiesz dobrze że zawsze możesz na mnie liczyć Drac…- najwyraźniej Blaise próbował nakłonić mnie do wyznania prawdy.
- To nie jest twoja sprawa Zab, proszę nie mieszaj się w to- ująłem krótko.
- Jak chcesz.- powiedział i wyszedł zatrzaskując za sobą drzwi.


Wyszedłem zaraz po nim. Jedyne co mnie radowało to ta przerwa świąteczna.
Miałem szczerze dość zajęć. Zszedłem na przed wigilijne śniadanie sam.
Większości uczniów już nie było. Sam dostałem kilka listów od matki czy jednak nie zdecydowałem się wrócić na święta. Wolałem zostać w zamku. Nie ścierpiałbym teraz widoku ojca…


Wychodząc z Wielkiej Sali minąłem się z Hermioną. Odwróciłem głowę w przeciwnym kierunku.
Ona pewnie zrobiła to samo, tak z pewnością nie chciała mnie teraz widzieć.
 Zdziwiłem się więc nieco gdy dogoniła mnie na szkolnym dziedzińcu.
- Możemy porozmawiać?- spytała cicho wchodząc mi w drogę.
- A mamy o czym?- minąłem ją szybko.
Chciałem się odwrócić, lecz mimo to uparcie szedłem dalej.
- Wiem jak to wygląda, ale to on zabiega o mnie nie odwrotnie- krzyknęła za mną.
- Tak? Jakoś nigdy się mu nie opierałaś!- odwróciłem się z rozprostowanymi rękoma, stojąc w bezruchu.
Zrobiła kilka kroków w moim kierunku.
- Sądziłam, że jeszcze się zmieni… a czy ty powiedziałeś komuś?
- Nie w tym problem.
- A Blaise wie? Pansy? Ktokolwiek? No właśnie Draco…- na jej twarzy pokazało się rozczarowanie i zmęczenie.
- Masz rację. Nie wiedzą.- odparłem przez zaciśnięte zęby.- Ale to nie oznacza, że nie jesteś dla mnie ważna.
Spojrzała na mnie z powagą, a w jej oczach dostrzegłem cień nadziei.
Podszedłem do niej powoli i upewniwszy się, że mnie nie odepchnie przytuliłem ją mocno do swojej piersi.
- Brakowało mi ciebie- powiedziałem wtulając twarz w jej włosy.
- Mi ciebie też Draco, nawet nie wiesz jak bardzo.


Wróciliśmy powoli do zamku. Razem udaliśmy się na obiad, starałem się w pełni ignorować ciekawskie spojrzenia kierowane w naszą stronę. 
- Idziemy do Hogesmeade?- przerwałem męczącą ciszę.
-Jasne, czemu nie- uśmiechnęła się pogodnie.
Zgodnie wstaliśmy od stołu i ruszyliśmy w kierunku drzwi.


-Tak właściwie czemu spędzasz święta w szkole?- spytałem siedząc na wielkim głazie obok Granger.
- Rodzice chcą jechać do Egiptu na święta, a tu mam co robić.
- „co robić”?- powtórzyłem zdezorientowany.
W tej samej chwili oberwałem wielką śnieżką w tył głowy.
- Noo nie!- krzyknąłem lepiąc kolejną bryłę.
- Uważaj Malfoy!- poleciała następna
Nie zdążyła mnie jednak tknąć, bo właśnie rzuciłem się na Hermionę zakrywając jej twarz śniegiem.
-Heej…- zaczęła się wyrywać z mojego żelaznego uścisku.- Okej już wystarczy, wygrałeś- oznajmiła z miną obrażonego dziecka.
- To co, wracamy?- wyszczerzyłem zęby w perfidnym uśmiechu.
- Tak- odparła.


-No chodź tu- przytuliłem ją do siebie widząc, że zmarzła.
Gdy wróciliśmy zapadł już zmrok i wszyscy zmierzali ku kolacji wigilijnej.
Nie byliśmy głodni, ale z zaciekawieniem poszliśmy za grupą Krukonów. Dumbledore jak zwykle ogłosił przemowę świąteczną i wszyscy zaczęli pałaszować smakołyki.
-Wymykamy się? Znam jedno fajne miejsce…- szepnąłem jej do ucha.
W odpowiedzi  pokazała mi szeroki uśmiech, ten który tak bardzo uwielbiałem.


Cicho wyszliśmy z uczty, złapałem Hermionę za rękę i poszliśmy na drugie piętro do Pokoju Życzeń.
Otworzyłem małe drzwiczki pośrodku pustego muru.
Za drzwiami ukazał nam się mały pokoik z kanapą, stolikiem z krzesłami i kominkiem.
Płomienie malowały na ścianach wzory, te natomiast nadawały całemu pomieszczeniu tajemniczy, aczkolwiek romantyczny nastrój.
Podszedłem do stolika i włączyłem gramofon.
Od ścian odbiły się pierwsze dźwięki wolnej piosenki.

- Panno Granger…- ująłem dłoń czarownicy w zapraszającym geście.- Czy zechce pani sprawić mi tę przyjemność?- uśmiechnąłem się szarmancko.
- Draco jesteś szalony!- zaśmiała się krótko, po czym podała mi rękę i podeszliśmy bliżej kominka.


Tańczyliśmy przez dłuższy czas, ona wtulona we mnie, ja prowadzący taniec.
Cały czas rozmawialiśmy półszeptem, jakbyśmy się bali, że ktoś usłyszy przez te grube mury nasz mały sekret. Kiedy głowa dziewczyny zaczęła lekko opadać świadcząc o tym, że jest senna zaniosłem ją na rękach na kanapę i przykryłem kocem. Sam usiadłem obok niej na podłodze i długo patrzyłem się w ogień, myśląc o sprawie z Blaisem.
Rozważyłem wszelkie za i przeciw wyjawieniu mu prawdy.
Kiedy podjąłem już decyzję oparłem się głową o kanapę i wplatając swoje palce w dłoń Granger usnąłem.
Obudziłem się dość wcześnie, zegar wskazywał  godzinę ósmą. Siedząc przy stoliku przyglądałem się dokładnie jej twarzy, rysom kości policzkowych, układzie oczu i ust.
 Kiedy zaczęła delikatnie się poruszać wyszedłem po śniadanie zanim by się obudziła.
 W drodze do kuchni wpadłem na Blaise’a.
- Drac co z tobą? Gdzie byłeś całą noc?- spytał podnosząc lekko głos.
- Ciszej! Nie tu i nie teraz. Przyjdę do pokoju za jakąś godzinę, wtedy wszystko ci wyjaśnię.- uspokoiłem go.
- No mam taką nadzieję.- odparł z krzywą miną i odszedł.


Wziąłem od skrzatów śniadanie i wróciłem na górę.
Kiedy otworzyłem drzwi  Hermiona odwróciła się gwałtownie ze zdziwioną miną.
Szybko jednak się usprawiedliwiła.
- Oh, sądziłam, że sobie poszedłeś…- zaczęła zawstydzona.
- I miałaś rację, po śniadanie.- dodałem z uśmiechem.-Głodna?

Usiedliśmy do stolika i w ciszy zjedliśmy grzanki z dżemem.
Po posiłku wstała od stołu i spojrzała nie mnie niepewnie.
- Powinnam już iść…- powiedziała cicho i ruszyła w kierunku drzwi.
Zatrzymała się jednak i powoli odwróciła.
-  Draco, czy to co było wczoraj i my… czy my jesteśmy…?
Chwilę później stałem już przy niej. Ująłem jej twarz w obie dłonie i namiętnie pocałowałem.
Następnie odsunąłem się powoli od jej twarzy.
- Tak, uważam cię za swoją dziewczynę- wyjaśniłem nieco rozbawiony.
Tym razem to ona pocałowała mnie.
Krótko.
Na pożegnanie, po czym wyszła.


Siedziałem jeszcze chwilę w Pokoju Życzeń. Układałem w głowie to co mam powiedzieć  Zabiniemu.
Nie mogłem jednak zbyt długo zwlekać.

Wchodząc do pokoju Blaise siedział na łózku odwrócony do mnie plecami.
- Wyjaśnisz mi wreszcie czemu znikasz na całe noce?- spytał zirytowany, słysząc, że wszedłem.
- Stary, wybacz mi powinienem od razu ci powiedzieć, że…
- …że byłeś z Granger?- przerwał mi w połowie zdania.
- Skąd wiedziałeś?- nie ukrywałem swojego zdziwienia.
- Domyśliłem się. Nie jestem taki głupi na jakiego wyglądam.- odwrócił się z uśmiechem na twarzy.- Wracasz do niej?- spytał.
- Co, nie nie zajdę do niej później…- ledwie docierało do mnie to co powiedział Zab.- Ale jednego nie rozumiem… skoro wiedziałeś, czemu nic nie powiedziałeś?
- Drac, czekałem aż sam mi to powiesz, sadziłem, że mi ufasz.
- I tak jest.- zapewniłem przyjaciela.- Ale nie masz nic przeciwko?
- Więzy krwi i dom to nie wszystko, tylko nie odnoś się z tym tak śmiało, wiesz jacy są Ślizgoni…- powiedział.
- Jasne.- odetchnąłem z ulgą.
- To co? Bierz swojego Nimbusa, pójdziemy polatać, tam mi wszystko opowiesz.- wyszczerzył zęby i poszliśmy razem na boisko.







poniedziałek, 29 września 2014

Rozdział 16


Co słychać wizardy?
Dodaję nowy rozdział :)
Nst za 2 tygodnie :D
Przyjemnego czytanka.
~Alice Malfoy



Rozdział XVI: Nieporozumienia.



Wreszcie wszystko zaczęło się jakoś układać. Odkąd Granger wróciła czuję się lepiej, głównie psychicznie. Nie wiem, może ta dziewczyna działa jakoś specyficznie na mój mózg...
- Ubieraj się Malfoy, idziemy na imprezę do Hogesmeade!- Blaise skutecznie wyrwał mnie z zamyślenia.
- Jaka znowu impreza? – sam nie wiedziałem o co mu chodzi.
- No jakaś przedświąteczna, musimy iść, przecież nie będziesz tu gnił- powiedział.
- Idź sam. Albo nie, zaproś tą rudą z rocznika niżej. Wiem, że ci się podoba- puściłem do Zabiniego perskie oko, na co on się naburmuszył i wyszedł trzaskając drzwiami.

Zszedłem na kolację w dość dobrym humorze. 
Szybko łykałem jajecznicę, rzecz jasna po to, by jak najwcześniej się z nią zobaczyć. 
Nie uszło to oczywiście uwadze Blaisa.
- Co się tak śpieszysz?- rzucił nadal obrażony.
- Mam ochotę jeszcze polatać, zanim Snape wyjdzie na dyżur…- od kiedy to tak źle kłamię?!
- Jasne…- odparł Zab.
Nie miałem czasu ani ochoty na zabawę w „Co gryzie Blaisa?”.
 Odszedłem od stołu powolnym krokiem, jednak za drzwiami Wielkiej Sali puściłem się biegiem na to dawno nie oglądane przeze mnie piętro z Grubą Damą w ramie.
-No cześć- przywitałem się, oparty nonszalancko o ścianę.
- Oh Draco! Co ty tu robisz?- na jej twarzy malował się pełen zdziwienia uśmiech.
- Pomyślałem, że dotrzymam ci dzisiaj towarzystwa. Masz już jakieś plany?- spytałem szczerząc zęby.
- Właściwie to chciałam iść na most, ten łączący wieże… jest tam bardzo przyjemnie, a i gwiazdy dobrze widać- przyznała w zamyśleniu.- Ale teraz idę na kolację, ty już po?
- Tak, już jadłem. Czy nie będziesz miała nic przeciwko, jeśli pójdę z tobą?- spytałem szczerze.
 - Jasne, że nie. To widzimy się na moście o ósmej?- Hermiona uśmiechnęła się zerkając na drzwi do Wielkiej Sali.
- Więc jesteśmy umówieni.- odparłem, po czym oddaliłem się do lochów.

Po cichu wyszedłem z dormitorium, jakoś w pół do ósmej. Przebrałem się i starannie uczesałem włosy. Bardzo wyczekiwałem takiej chwili.
- To jednak idziesz Drac?- spytał Zab w towarzystwie Pansy i Sary.
- No wiecie, ja…
- To gdzie się wybierasz?- naciskała Pansy.
- Właściwie… to nigdzie. Czekałem na was. Idziemy?- z krzywym uśmiechem wziąłem Sarę pod ramię i parami poszliśmy w kierunku wioski.

Czy impreza była udana? Owszem, ale nie dla mnie. Wolałem być z Hermioną. 
Bałem się jednak przyznać, że to z nią się umówiłem. 
Wiem przecież jak Ślizgoni są nastawieni do Gryfonów, a zwłaszcza szlam…
Siedziałem w kącie knajpy popijając ognistą whisky.
- No chodź Draco, tylko jeden taniec – Pansy już od ponad godziny namawiała mnie na ten cholerny taniec.
- Niech ci będzie- z miną rozkapryszonego dziecka odstawiłem szklankę z whisky i ruszyłem na parkiet.
Pech chciał, że piosenka momentalnie zmieniła się w wolną. 
Przez trzy minuty chwiałem się na boki z wtuloną we mnie Ślizgonką. 
Tak bardzo chciałbym, aby na jej miejscu była Granger…
Ku mojemu zdziwieniu ten męczeński taniec szybko się skończył, dopiłem whisky i poprosiłem Zabiniego, aby namówił dziewczyny na powrót.
Pansy chciała jeszcze zostać, jednak ostatecznie wróciła z nami, wtulona w moją rękę opowiadała jakieś historie, których wcale nie słuchałem.

 Gdy weszliśmy do zamku Blaise i Sara od razu poszli do dormitoriów, Pansy jednak była uparta.
- Oj chodź Draco, będzie fajnie! Tylko jedna rundka po zamku.- prosiła.
- Wiesz może innym razem, muszę coś sprawdzić idź do salonu…- wybełkotałem w zamyśleniu po czym pobiegłem na most.

-Mogłeś chociaż nie udawać…- wyznała w ciszy Hermiona stojąc plecami do mnie.
- Widziałaś?- zdziwiłem się i nieco zaniepokoiłem.
- Tak. Wyobraź sobie, że widziałam jak wracałeś z Pansy przy boku!- dopiero teraz odwróciła się odsłoniwszy twarz.
Podszedłem do niej, chciałem ją przeprosić, przytulić, ale mnie odepchnęła.
- Zawsze będziesz tym podłym kłamcą, którym zawsze byłeś Malfoy!- po jej policzku spłynęła jedna  łza.
Pobiegła w kierunku schodów. Byłem na siebie wściekły jeszcze bardziej niż na Blaisa.

Pobiegłem za nią. Na korytarzu przed Wielką Salą złapałem ją za rękę i zatrzymałem.
- Daj mi wyjaśnić. To przez Blaisa, już miałem iść do ciebie kiedy on…
Nagle podbiegł do nas Weasley.
- Hermiona! Chciałem się pożegnać, jutro z rana wyjeżdżamy z Harrym do moich rodziców na święta.- rudzielec udawał, że mnie tam w ogóle nie ma.
- Wiesz rozmawiamy właśnie z Malfoyem… - wyjaśniła dziewczyna.
- Więc chcę się pożegnać- zignorował ją Ron, po czym objął i na moich oczach pocałował.
Spojrzałem na nią gniewnie i ruszyłem w kierunku lochów.
Granger odepchnęła Weasleya i podbiegła do mnie.
-Draco!
- A co to było twoim zdaniem?! – wykrzyczałem.
- Ja…
- Przestań. Idź do niego. Aż życzę wam szczęścia!- wydarłem się z ironią i odszedłem do salonu Ślizgonów.

Trzasnąłem drzwiami pokoju jak jakiś małolat.
- Ej, szanuj meble. Co ci?- spytał z troską Zab.
- Wiesz co mi ?! TO, że przez tą twoją cholerną imprezę spieprzyłem idealną okazję, a ona mnie nienawidzi!-odkrzyknąłem.
- Kto?-zbiłem go z pantałyku.
- Nieważne...- burknąłem szykując się do spania.

Jak to jest, że gdy jest już dobrze, nagle wszystko po kolei zaczyna się psuć?





sobota, 20 września 2014

Rozdział 15



 Kochani czytelnicy :D stworzyłam kolejny rozdział :) 
 Strasznie krótki, ale jest...
 Piszcie uwagi i własne opinie w komentarzach :D
 Dziękuję za to,że czytacie to jeszcze :) Wybaczcie mi  błędy.
 Następny rozdzialik za tydzień, gdyż z tym się spóźniłam :/
 Mam nadzieję, że kolejny będzie dłuższy...
 ~Alice Malfoy



 Rozdział XV: Powrót do życia.

 Już od dawna rudzielec wydawał mi się podejrzany. 
Szukam jedynie dowodów, że to on  maczał palce w ataku na Granger.
 Oczywiście mógłbym podzielić się z nią swoimi  spostrzeżeniami i przemyśleniami, jednak boję się, że uzna mnie za wariata, który z nie wiadomo jakich przyczyn oskarża jej byłego nie wiadomo o co. Nie jestem egoistą, nie chcę by za wszelką cenę była ze mną. Chodzi mi tylko i wyłącznie o jej dobro i  bezpieczeństwo.

Idąc do Zakazanego Lasu myślałem o tym, co jej powiem kiedy wróci.
Wstyd mi jest się przyznać, ale chyba za nią tęsknię. 
Brakuje mi tych rozmów, nawet korepetycji.
Nagle Weasley przystanął. Schowałem się za potężnym drzewem, by nikt mnie nie zobaczył. 
Niski, męski głos jego rozmówcy wydał mi się dziwnie znajomy.
 - Wykonałeś zadanie?
 - Jestem w trakcie. Daję jeszcze pół roku i po sprawie- oznajmił Ron.
 - Zbyt długo. Nie chcę tyle czekać aż... miałeś być SAM!- krzyk mężczyzny niósł się echem po lesie.
 - Nikt za mną nie szedł, zauważyłbym...
 - Złap mnie za rękę- rozkazał gniewnie, po czym się deportowali.

Zostałem sam. Nic nie układało się w logiczną całość… mimo to postanowiłem się nie poddawać i szukać dalej.

Kiedy wróciłem do zamku dochodziła siódma, niebo zdążyło poczernieć, tradycyjnie pod koniec listopada. Udałem się do dormitorium po książki. 
Nie byłem głodny więc stwierdziłem, że i kolację sobie odpuszczę. 
Udałem się do biblioteki odrobić lekcje w ciszy i spokoju.
Aż dziw że ostatnimi czasy spędzałem w tym oto miejscu więcej czasu niż gdziekolwiek indziej.
Szedłem w kierunku swojego stałego miejsca, kiedy moją uwagę przykuła brązowowłosa dziewczyna siedząca pod oknem z książką. 
Zawstydzony swoimi bzdurnymi wymysłami podszedłem do stolika i zacząłem się uczyć. 
Nie potrafiłem zebrać myśli, wszystko mi się plątało bo wciąż myślałem o niej.
Inne czarownice przestały być dla mnie atrakcyjne, mało tego nawet nie uważałem ich teraz za choćby ładne. Stałem się zazdrosny o każdą osobę przebywającą w jej towarzystwie. 
Najgorsze było to, że byłem z tym wszystkim sam. 
Bałem się wyznać Blaisowi co myślę o tej dziewczynie. 
Może powinienem mu bardziej zaufać, jednak nie potrafię się przełamać.


Po jakiejś godzinie wyszedłem z książkami. 
Miałem w planach zajść do kuchni po coś do zjedzenia, jednak przed wielką salą stanąłem jak wryty.
 - Wróciłaś… -powiedziałem z niedowierzaniem.
 - Tak… przed chwilą wypakowałam kufer… co słychać?- spytała z delikatnym uśmiechem.
 - Ee, wszystko w porządku, taak jest świetnie, a co u ciebie?- byłem zszokowany, mimo to próbowałem zachować nonszalancję.
 – Okej, to ja już pójdę- odparła na pożegnanie.
 – Zaczekaj…- złapałem ją za rękę i delikatnie odwróciłem w swoją stronę.
 – Draco, to co wydarzyło się wtedy, przed szkołą…
 - Wiem-  uśmiechnąłem się. - Dobranoc.


Odwróciłem się na piecie i udałem się do lochów.
Rzecz jasna mój entuzjazm nie uszedł uwadze Blaisa.
  - Coś ty taki zadowolony?- powiedział szczerząc do mnie zęby. Nie byłem głupi, wiedziałem że Zab widzi co się ze mną dzieje i męczy go to.
 – A tak jakoś, a co ty właściwie robisz w moim pokoju?- spytałem lekko zdziwiony.
 –Pomyślałem, że może chciałbyś się zamienić z Tomem? Jared i Cris też się przenieśli, mielibyśmy pokój tylko dla siebie… -zaczął niepewnie.
 – Jasne stary, niezła myśl. Pomożesz mi z rzeczami?
 – Ale teraz, już?!- widocznie zbiłem go z pantałyku.
– No jasne, na co czekać?- mój dobry humor był zadziwiający.
– To ja skoczę do siebie, powiem dla Toma żeby się spakował a ty przygotuj kufer- Zab wyszedł z wielką ulgą.


Tej nocy spałem dość dobrze, lecz zanim zamknąłem oczy, w pełni usatysfakcjonowany stwierdziłem, że szaleję za Hermioną Granger.





piątek, 29 sierpnia 2014

Rozdział 14

                                    
Hej wszystkim :) 
Z racji tego, że już koniec wakacji napisałam dla was nowy rozdział. 
Mam nadzieję, że się spodoba. Rozdziały będę dodawać co dwa tygodnie w sobotę-niedzielę. 
Przykro mi, że tak rzadko, jednak nowa szkoła zabierze sporo mojego czasu.
Czytajcie i komentujcie fani dramione !
Pozdrawiam i przepraszam za wpadki tekstowe :D
~Alice Malfoy
                                   
Rozdział XIV: Pustka.

Rano czułem się znacznie lepiej, jednak mimo to coś w środku mnie dusiło.

Wstałem, ubrałem się i wziąłem torbę z książkami. Po drodze zaszedłem po Zabinego. 
Otworzywszy mi drzwi spojrzał na mnie niepewnie po czym poszedł po swoje rzeczy.
Dobrze znałem to spojrzenie. Mówiło one: „stary nic ci nie jest? Wszystko gra?”.
Razem poszliśmy na śniadanie, potem na zajęcia a po zajęciach na trening.
 Musiałem coś zrobić. Cokolwiek by nie siedzieć godzinami na łóżku i nie myśleć o Granger. 
Zwariowałbym.
- Słuchaj Draco, co ty na to żeby wyskoczyć po treningu do Hogesmeade?
Coś cie trapi i wiesz...chciałbym ci jakoś poprawić nastrój, liczę że mi powiesz...-spytał gdy byliśmy jeszcze w szatni.
- Jasne Zab możemy iść, czemu nie? -przerwałem przyjacielowi udając że cieszę się z wypadu do miasteczka.
- No to super, chodźmy już lepiej bo jeszcze zaczną bez nas- ponaglił mnie i wyszliśmy z szatni Ślizgonów.

Tak jak się umówiliśmy po treningu odwiedziliśmy Hogesmeade a konkretniej knajpę pod Trzema Miotłami. Wypiliśmy po trzy kufle kremowego piwa, które niby nie szkodzi ale trzy wielkie kufle praktycznie naraz nieźle dają popalić. Lekko chwiejnym krokiem pomaszerowaliśmy do zamku. 
W drodze do naszego salonu mijaliśmy Snape'a a że na Blaisie chyba bardziej odbił się dzisiejszy wieczór zaczął zagadywać.
- No witaj piękna, co ty tutaj porabiasz?- spytał sennym a zarazem flirtującym głosem.
- Co to ma znaczyć Blaise?!- Snape zmrużył oczy jak żmija.
- Nie złość się kochanie, złość piękności szkodzi !- trajkotał dalej Zabini.
- Malfoy?!- Nauczyciel widocznie czekał na wyjaśnienia, a ja dusząc w sobie śmiech musiałem odpowiedzieć.
- On trochę za dużo wypił dzisiaj piwa  kremowego profesorze...-zacząłem.
- Ale to nic, piękna! Może się umówimy? Nie daj się prosić! - przerwał mi Zab.
- To może ja już go wezmę i ten..no..położę spać?- zasugerowałem.
- Tak zrób- odparł lodowatym tonem profesor.
Objąłem Blaise'a ramieniem i prowadziłem w stronę lochów. 
Przy wejściu do dormitorium zastanowiłem się jak długo będzie siedziała Snape'owi w głowie miłosna piosenka którą śpiewał mu Zabini drąc się na cały korytarz. Położywszy pół przytomnego kumpla spać sam udałem się do łóżka wciąż rozbawiony całą tą sytuacją.

Obudziłem się rano dość wcześnie. Na spokojnie zająłem się poranną toaletą. 
Potem postanowiłem doprowadzić swoje włosy do porządku. Spakowałem książki do torby i już miałem wychodzić po Blaise'a kiedy przyjaciel zapukał do drzwi mojego pokoju.
- Oo, Cześć Zab, właśnie miałem po ciebie iść. Jak się czujesz?- spytałem.
- Nawet nieźle, jestem tylko trochę głodny. Możemy już iść?
- Pewnie, chodź, należy ci się solidny kawał bekonu.

Szliśmy w milczeniu całą drogę. Pewnie dlatego, że byliśmy strasznie głodni.

- Hej Draco, bo widzisz...- odezwał się znad swojej porcji jajek i bekonu.
- No co?- podniosłem wzrok.
- Ja wczoraj naprawdę podrywałem jakąś laskę, czy mi się śniło?- spytał.
- Ee, no można tak powiedzieć.-po raz kolejny zdusiłem w sobie śmiech.
- Pamiętam jej piękne czarne włosy, i te oczy, ach a w tej czarnej sukni wyglądała tak oszałamiająco...znasz ją może?
- No ee, taaak znam „ją”...
- Serio? Kim ona jest?
- No wiesz...nawet wyznałeś „jej” wczoraj miłość- rzuciłem z uśmiechem.
- Teraz tym bardziej musisz mi powiedzieć kim jest- zachwycał się Blaise.
- Stary...
- No co?
- To Snape.
- Coo?!- zszokowany upuścił swój widelec który rozprysnął jajka na całym stole.
- Tak. Wczorajszej nocy zarywałeś do Snape'a.- potwierdziłem.
- No coś ty...
- No dobra my tu gadu gadu a czas mija, chodź bo spóźnimy się na lekcje.-ponagliłem.
- Jasne, jasne a co mamy?
- Eliksiry- i w tej chwili już nie wytrzymałem, wybuchnąłem śmiechem a Zabini zrobił się cały czerwony.
- Oh zamknij się już- powiedział zirytowany.



Na lekcji Eliksirów usiedliśmy na końcu sali, ponieważ Blaise nie chciał patrzeć Snape'owi w oczy.
- Sprawdziłem wasze klasówki- rzekł nauczyciel chodząc po sali i rozdając prace.
Bardzo dziękuję Panu za wczorajszą piosenkę, jednak nie zmienia to faktu że oblał Pan, Panie Blaise- oznajmił jak zwykle z powagą i wręczył Zabiniemu kartkę.
 Ten natomiast spojrzał na mnie z przerażeniem a potem opuścił głowę tak nisko że nosem prawie dotykał ławki.
Reszta lekcji minęła dość spokojnie, jednak profesor Filtfick zadał nam referat na cztery rolki pergaminu. Wróciłem do swojego dormitorium. Blaise poszedł na obiad. Ja natomiast udałem się do dormitorium. 
Znów myślałem o niej.


Następnego dnia wstałem rano. Właściwie nie kontaktowałem ze światem. 
Wolnym krokiem, nieprzytomnie zszedłem na śniadanie.
 Nie byłem głodny.
 Dziurawiłem widelcem jajecznicę której nie miałem nawet zamiaru zjeść.
- Stary może coś jednak zjesz?- spytał z troską Zab.
Nawet na niego nie spojrzałem.
- Idziesz na lekcje?- rzucił w moim kierunku wstając od stołu.
W odpowiedzi ja także wstałem i poszedłem za nim. Miał prawo się martwić, zachowywałem się tak odkąd wyjechała czyli od blisko dwóch tygodni. Nie potrafiłem kontrolować wyrzutów sumienia.
 Doskonale wiedziałem, że to moja wina, a nie chciałem by wyjechała…nie sama.
Lekcje minęły dość szybko, a po pierwszych czterech Blaise już przestał próbować mi pomóc.
Pomimo moich starań, nie potrafiłem udawać, że wszystko gra. 
Po tym całym wypadzie do miasteczka czuje się jeszcze gorzej. Sam fakt, że wyjechała jeszcze dałbym radę przeboleć, ale ja wciąż nie wiem kto jest jej niedoszłym zabójcą.
 Minęło sporo czasu od kiedy rzucono na nią urok, mimo to pamiętam tę chwilę jakby to było wczoraj.


Wieczorem oglądałem gwiazdy na moście łączącym dwie wierze. Nagle zobaczyłem postać skradającą się do zakazanego lasu. 
Czym prędzej pobiegłem w stronę schodów, za wszelką cenę chcąc wiedzieć co jest grane.



niedziela, 17 sierpnia 2014

Rozdział 13

Witajcie fani Dramione! Długo mnie tu nie było, jednak zebrałam siły i myśli na dalsze losy naszych ukochanych Dramione :)
 Jednocześnie dziękuję za cierpliwość i zrozumienie.
~Alice Malfoy



Rozdział XIII: Postępek.

Co ja sobie myślałem? No tak...nic nie myślałem bo jestem głupi.
To że wykrzyczałem jej to wszystko podczas kłótni było tak żenujące.
Wstyd mi za to że w ogóle do niej doprowadziłem. Nie chcę się kłócić. Nie z nią.
 Jako że jest sobota popołudnie, nie mam zamiaru siedzieć w bibliotece i się uczyć.
Zostawiłem książki na stole i pobiegłem na poszukiwanie Granger.
To się nie może tak skończyć.
W biegu zastanawiałem się jak bardzo nierozsądne jest to co robię, tak w skali od jednego do dziesięciu. Mój wyczyn wykraczał sporo poza skalę, ale jakoś mało mnie to w tej chwili  interesowało.
Wybiegłem z zamku na zalaną deszczem trawę.
Nie padało mocno, ale też nie można by tego nazwać mżawką.
Widziałem ją już wcześniej w oknie, caluteńką mokrą, wracającą powoli do zamku.
Szła przed siebie ze spuszczoną głową.
Wtedy podbiegłem do niej i po prostu ją przytuliłem,otulając bluzą którą ściągnąłem z siebie w biegu. Odsunąwszy głowę w tył złożyłem na jej ustach delikatny pocałunek.
Cofnąłem się by mogła mnie uderzyć w twarz jak miała to robić w zwyczaju.
Tymczasem Gryfonka rzuciła mi się na szyję, mocno wtulając.
No  takiej reakcji to ja się w życiu nie spodziewałem. Jednak muszę przyznać że byłem wniebowzięty. Staliśmy tak chwilę w tym deszczu. Nie myślałem o tym że tulę do siebie wroga.
Myślałem jedynie o tym jak jest mi dobrze. Kiedy tak się rozmarzyłem, dziewczyna odsunęła się ode mnie mnie spojrzała głęboko w oczy i pobiegła do zamku. Ja stałem tam jeszcze jakiś czas. Sam.
W tym deszczu. Stałem tak i czekałem aż wreszcie dotrze do mnie co się właściwie wydarzyło.

Szedłem powoli szurając nogami po schodach. Gdy dotarłem do pokoju wspólnego opadłem bezwładnie na fotel. Zacząłem gorączkowo myśleć...co zrobić? Co zrobić by chronić ją...by chronić nas? Czy w ogóle jest jakieś „nas”? Jak to wszystko się potoczy? Myśląc tak zapadłem w sen. Był to piękny sen...polana pośrodku lasu...tylko ja i Hermiona. Leżymy tak i rozmawiamy godzinami. W ułamku sekundy mój sen przerodził się w koszmar. Zapadł zmrok. Las zaczął płonąć, spojrzałem na nią a ona ze łzami w oczach krzyczała do mnie bym uciekał. Spojrzałem za siebie na wyszczerzonego Weasley'a.
Odwróciłem się i już jej nie było. Obudziłem się wystraszony i zalany potem. Było po czwartej. Przewróciłem się na drugi bok myśląc o tym wszystkim.
Tak bardzo chciałbym być teraz przy niej, zapewnić jej  bezpieczeństwo, ale jak skoro ona jest tam a ja tu, w tym piekielnym Slytherinie?
W tamtej chwili po raz pierwszy pożałowałem że jestem w domu węża.


                                                                         ~ ~ ~

Schodząc na śniadanie byłem praktycznie nieprzytomny. Nie spałem za dobrze. Skupiony na porannej owsiance nie kontaktowałem ze światem. Aż podskoczyłem na ławce gdy dosiadł się do mnie Blaise i spytał czy wszystko okej. Kiedyś przyjaźniliśmy się z Zabinim, ale pokłóciliśmy się o coś, nawet nie pamiętam już o co. Sytuacje wykorzystali Crabb i Goyle i trzymali się ze mną by wzbudzić wśród innych uczniów respekt i poprawić reputacje. Więc w sumie nigdy nie miałem takiego prawdziwego przyjaciela.
- Słuchaj stary, chciałem cię przeprosić. To wszystko tak jakoś głupio wyszło. Zawsze byłeś moim najlepszym przyjacielem, nie chcę żeby to się zmieniło przez głupią kłótnię.-zaczął niepewnie.
- Brakowało mi ciebie bracie- odparłem i przytuliliśmy się po męsku.
- Dobrze się czujesz? Wyglądasz na chorego...
Zastanowiłem się czy powinienem powiedzieć Blaisowi co wydarzyło się w ciągu tych paru miesięcy. Doszedłem jednak do wniosku że przyjaciel może nie zrozumieć mojego problemu więc odpuściłem.
- To nic, zwykłe przemęczenie- skłamałem.
Pogadaliśmy chwilę i poszliśmy na lekcje. Hermiony nie było na śniadaniu. Na lekcjach też jej nie widziałem. Czyżby zapadła się pod ziemię? Potter i Weasley też chodzili sami.

Dwa dni później mieliśmy transmutację. Zaczęło mnie to wszystko porządnie denerwować. Nie mogła wyjechać. Nie teraz kiedy mam jej tak wiele do powiedzenia.

Po lekcji (która zdawała się trwać wieki) podszedłem do Profesor McGonagall żeby zaczerpać trochę wiadomości na temat Granger.
- Pani profesor, ja chciałem spytać o Hermionę Granger...- zacząłem niewinnie.
- Panna Granger poinformowała mnie że musi pilnie wyjechać. Dostałam także sowę od jej szanownego ojca. Widocznie byłą to dość poważna sprawa. Czy coś pana niepokoi panie Malfoy?-wyjaśniła.
- Nie nie, wszystko jest w porządku.
- Jeśli chodzi o korepetycje, ustaliłam z Profesorem Snapem, że zostaną na jakiś czas wstrzymane.
- Dziękuję za wiadomość.- próbowałem przybrać normalny ton głosu. Wyszedłem z sali pospiesznym krokiem czując jak ogarnia mnie panika.



Wróciłem do dormitorium. Odrobiłem lekcje i położyłem się spać licząc że sen ukoi ból i nerwy.



P.S  Wybaczcie mi wszelkie błędy :)

poniedziałek, 31 marca 2014

Ogłoszenie !

Przykro mi ale z powodów osobistych na razie przerywam działalność mojego bloga.
Długo mnie tu nie było i prawdopodobnie nie będzie aż do wakacji.
Dziękuję za to, że tak chętnie czytaliście historię Dracona pisaną moimi rękami, oraz mam nadzieję że z cierpliwością doczekacie wakacji i kolejnych rozdziałów.
Pozdrawiam ;)
~Alice Malfoy



niedziela, 19 stycznia 2014

Rozdział 12


Niestety krótki ten rozdział...nawet bardzo, ( wyszedł bardziej epilog)
Dawno mnie tu nie było, głównie z powodu braku weny i problemów osobistych...Bez rysunku ;( 
Dziękuję za wsparcie w postaci komentarzy ;) 
Co do błędów i pomyłek, musicie mi je wybaczyć, gdyż jestem jeszcze "pisarką amatorką" i nie skupiam się na ładnym bezbłędnym tekście, ale wartości słów go tworzących. 
Postaram się pisać dłuższe rozdziały, ale niczego nie obiecuję.
Pozdrawiam czytelników :D
~Alice Malfoy


Rozdział XII:Komplikacje.

Liczyłem, że będzie to miły wieczór. No i w sumie to prawie był.
Od tamtego czasu Hermiona unikała mnie jak tylko mogła.
 Na korepetycjach całą swoją uwagę skupiała na uczniach a po skończonych zajęciach zabierała swoje rzeczy i szła do swojego pokoju. Bezskutecznie próbowałem z nią porozmawiać.

Wracając z lekcji zielarstwa nadarzyła mi się wprost idealna okazja.
Pod drzewem siedzi sobie nie, kto inny jak Potter i Weasley. Bez wahania podszedłem do nich, jednocześnie zrzucając torbę z ramienia tak by mieć wolne ręce.

- A ty tutaj, czego Malfoy?!- zirytowanie Weasley’a nie było jednak satysfakcjonujące.
- Już ty dobrze wiesz Weasley- jego nazwisko wymówiłem z niechęcią, wręcz obrzydzeniem.
- Mafoy zjeżdżaj stąd, jesteśmy zajęci. Pogadamy sobie później-wtrącił Potter.
- Nie wtrącaj się!- krzyknąłem rzucając się na Rona. Niestety Potter musiał pomóc rudzielcowi...
- Drętwota! - rzuciłem w kierunku Gryfona. Zesztywniały i zlodowaciały upadł na trawę.
- Ty idioto! Czego ty chcesz?- ryknął.
- A jak myślisz?! Nie pozwolę jej tak traktować! Nie będzie jej tak traktować taka gnida jak ty Weasley!
- O kim ty w ogóle mówisz?!
- O Granger a o kim?!
- Od kiedy to ty się przejmujesz Hermioną? Jeszcze niedawno sam nazywałeś ją SZLAMĄ!
- To już nie jest twoja sprawa! Ona nie jest twoją własnością. Zrozum to w końcu zakuty łbie, że ona cie nie chce. A ty traktujesz ją jak swoją zabawkę!
- A guzik wiesz, kogo jak traktuje pajacu!
- Trzymaj się od niej z daleka jasne?!- byłem tak zdenerwowany że aż mnie rozsadzało od środka.
- Bo co? Zabronisz mi? Ha! No niech no ona się dowie, że tak ci na niej zależy...przecież ona cię nie znosi Malfoy. Lepiej odpuść, bo nie masz, czego u niej szukać. Haha, jaki ty jesteś głupi. Haha Dracuś się zakochał i to jeszcze w szlamie! Ciekawe, co twój ojciec na to powie. To hańba dla ciebie.
- Ja jej NIE KOCHAM! Nawet mi na niej nie zależy!- I wtedy nie wytrzymałem. Znowu rzuciłem się na Weasley'a z pięściami. Biliśmy się dość długo... a gdy już przestaliśmy Weasley miał podbite oko i mnóstwo siniaków, ja natomiast obolałe ramię i liczne zadrapania. Pobiegłem do zamku, ale parę metrów dalej szła Granger...cała zapłakana.
Cholera jasna on wiedział, że ona tam będzie!
Słysząc czyjeś kroki podniosła wzrok.
- Słyszałaś?- kiwnęła tylko głową. - Hermiona, ale ja...- nie dała mi dokończyć. 
Minęła mnie i odeszła.


Próbowałem ją znaleźć, ale nie przychodziła do biblioteki. Na śniadanie też schodziła wcześniej.
Postanowiłem złapać ją po zajęciach, akurat mieliśmy historię magii.

- Mogłabyś wreszcie przestać mnie unikać?- zaczepiłem ją.
- Wcale cie nie unikam.
- Przecież ślepy nie jestem.
- O co ci w ogóle chodzi?
- Jak to?- zbiła mnie z pantałyku.
- Ron ma rację. Od kiedy to niby cię obchodzę? Od kiedy to stajesz w mojej obronie i pomagasz na każdym kroku? Może jeszcze nie zauważyłeś, ale umiem sama o siebie zadbać.
- No nie wydaje mi się...-mruknąłem bardziej do samego siebie niż do niej.
- Po jakie licho żeście się w ogóle pobili?!
- To jego wina -spuściłem głowę niczym karcone dziecko.- poza tym przecież cię zranił…
- A od kiedy to niby wymierzasz wszystkim wkoło sprawiedliwość Malfoy?!- była tak wściekła że myślałem że zaraz wybuchnie.
- Nie będzie cię tak traktował!- samo wspomnienie o Weasley'u doprowadzało mnie do szału. 
Nawet nie zauważyłem, kiedy i ja podniosłem głos.
- Od kiedy to ty się tak o mnie troszczysz?!- zagrzmiała.
- A od teraz dla twojej wiadomości!
- To może się, chociaż dowiem, co ja takiego zrobiłam, że z głupiej szlamy awansowałam w twoją podopieczną?- jej oczy ciskały błyskawice w moim kierunku.- Skąd niby ta zmiana?! Akurat teraz? 
W tym roku? Akurat JA?! Nie zależy ci na mnie, sam to przyznałeś!
- Kłamałem do jasnej cholery!- to ostatnie zdanie wykrzyczałem z taką złością i uczuciem że otworzyła tylko usta nic nie mówiąc i zszokowana wpatrywała się we mnie, gdy odwróciłem się i poszedłem w kierunku pokoju wspólnego.

~  ~  ~


Długo siedziałem przy kominku. Było już późno, ale nie chciałem iść spać.
 Bo gdybym tylko otworzył oczy już byłby świt. 
Musiałbym wtedy zejść na śniadanie i twardo spojrzeć Hermionie w oczy znosząc odrzucenie. 
Musiałbym znieść kolejny dzień, a teraz siedzę tu sobie i myślę o tym, co się właściwie wydarzyło w ciągu ostatniego miesiąca.