Strasznie krótki, ale jest...
Piszcie uwagi i własne opinie w komentarzach :D
Dziękuję za to,że czytacie to jeszcze :) Wybaczcie mi błędy.
Następny rozdzialik za tydzień, gdyż z tym się spóźniłam :/
Mam nadzieję, że kolejny będzie dłuższy...
Mam nadzieję, że kolejny będzie dłuższy...
~Alice Malfoy
Rozdział XV: Powrót do życia.
Już od dawna rudzielec wydawał mi się podejrzany.
Szukam jedynie dowodów, że to on maczał palce w ataku na Granger.
Oczywiście mógłbym podzielić się z nią swoimi spostrzeżeniami i przemyśleniami, jednak boję się, że uzna mnie za wariata, który z nie wiadomo jakich przyczyn oskarża jej byłego nie wiadomo o co. Nie jestem egoistą, nie chcę by za wszelką cenę była ze mną. Chodzi mi tylko i wyłącznie o jej dobro i bezpieczeństwo.
Szukam jedynie dowodów, że to on maczał palce w ataku na Granger.
Oczywiście mógłbym podzielić się z nią swoimi spostrzeżeniami i przemyśleniami, jednak boję się, że uzna mnie za wariata, który z nie wiadomo jakich przyczyn oskarża jej byłego nie wiadomo o co. Nie jestem egoistą, nie chcę by za wszelką cenę była ze mną. Chodzi mi tylko i wyłącznie o jej dobro i bezpieczeństwo.
Idąc do Zakazanego Lasu myślałem o tym, co jej powiem kiedy wróci.
Wstyd mi jest się przyznać, ale chyba za nią tęsknię.
Brakuje mi tych rozmów, nawet korepetycji.
Nagle Weasley przystanął. Schowałem się za potężnym drzewem, by
nikt mnie nie zobaczył.
Niski, męski głos jego rozmówcy wydał mi się dziwnie znajomy.
- Wykonałeś zadanie?
- Jestem w trakcie. Daję jeszcze pół roku i po sprawie- oznajmił Ron.
- Zbyt długo. Nie chcę tyle czekać aż... miałeś być SAM!- krzyk mężczyzny niósł się echem po lesie.
- Nikt za mną nie szedł, zauważyłbym...
- Złap mnie za rękę- rozkazał gniewnie, po czym się deportowali.
- Nikt za mną nie szedł, zauważyłbym...
- Złap mnie za rękę- rozkazał gniewnie, po czym się deportowali.
Zostałem sam. Nic nie układało się w logiczną całość… mimo to
postanowiłem się nie poddawać i szukać dalej.
Kiedy wróciłem do zamku dochodziła siódma, niebo zdążyło
poczernieć, tradycyjnie pod koniec listopada. Udałem się do dormitorium po
książki.
Nie byłem głodny więc stwierdziłem, że i kolację sobie
odpuszczę.
Udałem się do biblioteki odrobić lekcje w ciszy i spokoju.
Aż dziw że ostatnimi czasy spędzałem w tym oto miejscu więcej
czasu niż gdziekolwiek indziej.
Szedłem w kierunku swojego stałego miejsca, kiedy moją uwagę
przykuła brązowowłosa dziewczyna siedząca pod oknem z książką.
Zawstydzony
swoimi bzdurnymi wymysłami podszedłem do stolika i zacząłem się uczyć.
Nie potrafiłem zebrać myśli, wszystko mi się plątało bo wciąż
myślałem o niej.
Inne czarownice przestały być dla mnie atrakcyjne, mało tego nawet
nie uważałem ich teraz za choćby ładne. Stałem się zazdrosny o każdą osobę
przebywającą w jej towarzystwie.
Najgorsze było to, że byłem z tym wszystkim sam.
Bałem się wyznać Blaisowi co myślę o tej dziewczynie.
Może powinienem mu bardziej zaufać, jednak nie potrafię się
przełamać.
Po jakiejś godzinie wyszedłem z książkami.
Miałem w planach zajść do kuchni po coś do zjedzenia, jednak przed
wielką salą stanąłem jak wryty.
- Wróciłaś… -powiedziałem z niedowierzaniem.
- Tak… przed chwilą wypakowałam
kufer… co słychać?- spytała z delikatnym uśmiechem.
- Ee, wszystko w porządku, taak jest świetnie, a co
u ciebie?- byłem zszokowany, mimo to próbowałem zachować nonszalancję.
– Okej, to ja już pójdę-
odparła na pożegnanie.
– Zaczekaj…- złapałem ją za rękę i delikatnie odwróciłem w swoją
stronę.
–
Draco, to co wydarzyło się wtedy, przed szkołą…
- Wiem- uśmiechnąłem się. - Dobranoc.
Odwróciłem się na piecie i udałem się do lochów.
Rzecz jasna mój entuzjazm nie uszedł uwadze Blaisa.
- Coś ty taki zadowolony?- powiedział szczerząc do mnie
zęby. Nie byłem głupi, wiedziałem że Zab widzi co się ze mną dzieje i męczy go
to.
– A tak jakoś, a co ty właściwie
robisz w moim pokoju?- spytałem lekko zdziwiony.
–Pomyślałem, że
może chciałbyś się zamienić z Tomem? Jared i Cris też się przenieśli,
mielibyśmy pokój tylko dla siebie… -zaczął niepewnie.
–
Jasne stary, niezła myśl. Pomożesz mi z
rzeczami?
– Ale teraz, już?!- widocznie zbiłem go z pantałyku.
– No jasne, na co czekać?- mój dobry humor
był zadziwiający.
–
To ja skoczę do siebie, powiem dla Toma żeby się spakował a ty przygotuj kufer-
Zab wyszedł z wielką ulgą.
Tej nocy spałem dość dobrze, lecz zanim zamknąłem oczy, w pełni
usatysfakcjonowany stwierdziłem, że szaleję za Hermioną Granger.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz