Wesołych Świąt,
spełnienia marzeń udanego Sylwestra i kolejnego roku z naszymi Dramione!
~Alice Malfoy
Rozdział
XVII: Święta
Aż trudno
uwierzyć, że ten czas tak szybko zleciał.
Ledwie zaczął się początek roku, a tu
już Gwiazdka.
Większość czarownic i czarodziejów wyjechało do swych rodzin
na
święta.
Jedynie garstka pozostała w szkole z wielkimi
choinkami w Wielkiej Sali i zaczarowanym sufitem, który teraz sypał nam na
głowy biały proszek.
Nie odzywałem się do Zabiniego, wciąż byłem na niego zły za tę
akcję z wczoraj.
On zaczął
pierwszy:
-Drac,
możemy pogadać?- spytał z miną męczennika.
-To zależy…-
odpowiedziałem podejrzliwie.
-Słuchaj,
jesteś moim kumplem i chcę być z tobą szczery… dla odmiany byłoby fajnie jakbyś
i ty był szczery ze mną.
-Jeśli
liczysz na wzruszającą chwilę pełną wyznań to się jej nie doczekasz!- rzuciłem
gniewnie.
-Nie o to mi
chodzi! Wyjaśnij chociaż co zaszło wczoraj. Ostatnio nic mi nie mówisz. Widzę,
że coś nie gra, a wiesz dobrze że zawsze możesz na mnie liczyć Drac…-
najwyraźniej Blaise próbował nakłonić mnie do wyznania prawdy.
- To nie
jest twoja sprawa Zab, proszę nie mieszaj się w to- ująłem krótko.
- Jak
chcesz.- powiedział i wyszedł zatrzaskując za sobą drzwi.
Wyszedłem
zaraz po nim. Jedyne co mnie radowało to ta przerwa świąteczna.
Miałem
szczerze dość zajęć. Zszedłem na przed wigilijne śniadanie sam.
Większości
uczniów już nie było. Sam dostałem kilka listów od matki czy jednak nie
zdecydowałem się wrócić na święta. Wolałem zostać w zamku. Nie ścierpiałbym
teraz widoku ojca…
Wychodząc z
Wielkiej Sali minąłem się z Hermioną. Odwróciłem głowę w przeciwnym kierunku.
Ona pewnie
zrobiła to samo, tak z pewnością nie chciała mnie teraz widzieć.
Zdziwiłem się więc nieco gdy dogoniła mnie na
szkolnym dziedzińcu.
- Możemy
porozmawiać?- spytała cicho wchodząc mi w drogę.
- A mamy o
czym?- minąłem ją szybko.
Chciałem się
odwrócić, lecz mimo to uparcie szedłem dalej.
- Wiem jak
to wygląda, ale to on zabiega o mnie nie odwrotnie- krzyknęła za mną.
- Tak? Jakoś
nigdy się mu nie opierałaś!- odwróciłem się z rozprostowanymi rękoma, stojąc w
bezruchu.
Zrobiła
kilka kroków w moim kierunku.
- Sądziłam,
że jeszcze się zmieni… a czy ty powiedziałeś komuś?
- Nie w tym
problem.
- A Blaise
wie? Pansy? Ktokolwiek? No właśnie Draco…- na jej twarzy pokazało się
rozczarowanie i zmęczenie.
- Masz
rację. Nie wiedzą.- odparłem przez zaciśnięte zęby.- Ale to nie oznacza, że nie
jesteś dla mnie ważna.
Spojrzała na
mnie z powagą, a w jej oczach dostrzegłem cień nadziei.
Podszedłem
do niej powoli i upewniwszy się, że mnie nie odepchnie przytuliłem ją mocno do
swojej piersi.
- Brakowało
mi ciebie- powiedziałem wtulając twarz w jej włosy.
- Mi ciebie
też Draco, nawet nie wiesz jak bardzo.
Wróciliśmy
powoli do zamku. Razem udaliśmy się na obiad, starałem się w pełni ignorować
ciekawskie spojrzenia kierowane w naszą stronę.
- Idziemy do
Hogesmeade?- przerwałem męczącą ciszę.
-Jasne,
czemu nie- uśmiechnęła się pogodnie.
Zgodnie
wstaliśmy od stołu i ruszyliśmy w kierunku drzwi.
-Tak
właściwie czemu spędzasz święta w szkole?- spytałem siedząc na wielkim głazie
obok Granger.
- Rodzice
chcą jechać do Egiptu na święta, a tu mam co robić.
- „co
robić”?- powtórzyłem zdezorientowany.
W tej samej
chwili oberwałem wielką śnieżką w tył głowy.
- Noo nie!-
krzyknąłem lepiąc kolejną bryłę.
- Uważaj
Malfoy!- poleciała następna
Nie zdążyła
mnie jednak tknąć, bo właśnie rzuciłem się na Hermionę zakrywając jej twarz
śniegiem.
-Heej…-
zaczęła się wyrywać z mojego żelaznego uścisku.- Okej już wystarczy, wygrałeś-
oznajmiła z miną obrażonego dziecka.
- To co,
wracamy?- wyszczerzyłem zęby w perfidnym uśmiechu.
- Tak-
odparła.
-No chodź
tu- przytuliłem ją do siebie widząc, że zmarzła.
Gdy
wróciliśmy zapadł już zmrok i wszyscy zmierzali ku kolacji wigilijnej.
Nie byliśmy
głodni, ale z zaciekawieniem poszliśmy za grupą Krukonów. Dumbledore jak zwykle
ogłosił przemowę świąteczną i wszyscy zaczęli pałaszować smakołyki.
-Wymykamy
się? Znam jedno fajne miejsce…- szepnąłem jej do ucha.
W
odpowiedzi pokazała mi szeroki uśmiech,
ten który tak bardzo uwielbiałem.
Cicho
wyszliśmy z uczty, złapałem Hermionę za rękę i poszliśmy na drugie piętro do
Pokoju Życzeń.
Otworzyłem
małe drzwiczki pośrodku pustego muru.
Za drzwiami
ukazał nam się mały pokoik z kanapą, stolikiem z krzesłami i kominkiem.
Płomienie
malowały na ścianach wzory, te natomiast nadawały całemu pomieszczeniu
tajemniczy, aczkolwiek romantyczny nastrój.
Podszedłem
do stolika i włączyłem gramofon.
Od ścian
odbiły się pierwsze dźwięki wolnej piosenki.
- Panno
Granger…- ująłem dłoń czarownicy w zapraszającym geście.- Czy zechce pani sprawić
mi tę przyjemność?- uśmiechnąłem się szarmancko.
- Draco
jesteś szalony!- zaśmiała się krótko, po czym podała mi rękę i podeszliśmy
bliżej kominka.
Tańczyliśmy
przez dłuższy czas, ona wtulona we mnie, ja prowadzący taniec.
Cały czas
rozmawialiśmy półszeptem, jakbyśmy się bali, że ktoś usłyszy przez te grube
mury nasz mały sekret. Kiedy głowa dziewczyny zaczęła lekko opadać świadcząc o
tym, że jest senna zaniosłem ją na rękach na kanapę i przykryłem kocem. Sam
usiadłem obok niej na podłodze i długo patrzyłem się w ogień, myśląc o sprawie
z Blaisem.
Rozważyłem
wszelkie za i przeciw wyjawieniu mu prawdy.
Kiedy
podjąłem już decyzję oparłem się głową o kanapę i wplatając swoje palce w dłoń
Granger usnąłem.
Obudziłem się
dość wcześnie, zegar wskazywał godzinę
ósmą. Siedząc przy stoliku przyglądałem się dokładnie jej twarzy, rysom kości
policzkowych, układzie oczu i ust.
Kiedy zaczęła delikatnie się poruszać wyszedłem
po śniadanie zanim by się obudziła.
W drodze do kuchni wpadłem na Blaise’a.
- Drac co z
tobą? Gdzie byłeś całą noc?- spytał podnosząc lekko głos.
- Ciszej!
Nie tu i nie teraz. Przyjdę do pokoju za jakąś godzinę, wtedy wszystko ci
wyjaśnię.- uspokoiłem go.
- No mam
taką nadzieję.- odparł z krzywą miną i odszedł.
Wziąłem od
skrzatów śniadanie i wróciłem na górę.
Kiedy
otworzyłem drzwi Hermiona odwróciła się
gwałtownie ze zdziwioną miną.
Szybko
jednak się usprawiedliwiła.
- Oh,
sądziłam, że sobie poszedłeś…- zaczęła zawstydzona.
- I miałaś
rację, po śniadanie.- dodałem z uśmiechem.-Głodna?
Usiedliśmy
do stolika i w ciszy zjedliśmy grzanki z dżemem.
Po posiłku
wstała od stołu i spojrzała nie mnie niepewnie.
- Powinnam
już iść…- powiedziała cicho i ruszyła w kierunku drzwi.
Zatrzymała
się jednak i powoli odwróciła.
- Draco, czy to co było wczoraj i my… czy my
jesteśmy…?
Chwilę
później stałem już przy niej. Ująłem jej twarz w obie dłonie i namiętnie
pocałowałem.
Następnie
odsunąłem się powoli od jej twarzy.
- Tak,
uważam cię za swoją dziewczynę- wyjaśniłem nieco rozbawiony.
Tym razem to
ona pocałowała mnie.
Krótko.
Na pożegnanie,
po czym wyszła.
Siedziałem
jeszcze chwilę w Pokoju Życzeń. Układałem w głowie to co mam powiedzieć Zabiniemu.
Nie mogłem
jednak zbyt długo zwlekać.
Wchodząc do
pokoju Blaise siedział na łózku odwrócony do mnie plecami.
- Wyjaśnisz
mi wreszcie czemu znikasz na całe noce?- spytał zirytowany, słysząc, że
wszedłem.
- Stary,
wybacz mi powinienem od razu ci powiedzieć, że…
- …że byłeś
z Granger?- przerwał mi w połowie zdania.
- Skąd
wiedziałeś?- nie ukrywałem swojego zdziwienia.
- Domyśliłem
się. Nie jestem taki głupi na jakiego wyglądam.- odwrócił się z uśmiechem na
twarzy.- Wracasz do niej?- spytał.
- Co, nie
nie zajdę do niej później…- ledwie docierało do mnie to co powiedział Zab.- Ale
jednego nie rozumiem… skoro wiedziałeś, czemu nic nie powiedziałeś?
- Drac,
czekałem aż sam mi to powiesz, sadziłem, że mi ufasz.
- I tak
jest.- zapewniłem przyjaciela.- Ale nie masz nic przeciwko?
- Więzy krwi
i dom to nie wszystko, tylko nie odnoś się z tym tak śmiało, wiesz jacy są
Ślizgoni…- powiedział.
- Jasne.- odetchnąłem
z ulgą.
- To co?
Bierz swojego Nimbusa, pójdziemy polatać, tam mi wszystko opowiesz.-
wyszczerzył zęby i poszliśmy razem na boisko.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz