Niestety krótki ten rozdział...nawet bardzo, ( wyszedł bardziej epilog)
Dawno mnie tu nie było, głównie z powodu braku weny i problemów osobistych...Bez rysunku ;(
Dziękuję za wsparcie w postaci komentarzy ;)
Co do błędów i pomyłek, musicie mi je wybaczyć, gdyż jestem jeszcze "pisarką amatorką" i nie skupiam się na ładnym bezbłędnym tekście, ale wartości słów go tworzących.
Postaram się pisać dłuższe rozdziały, ale niczego nie obiecuję.
Pozdrawiam czytelników :D
~Alice Malfoy
Rozdział XII:Komplikacje.
Liczyłem, że będzie to miły wieczór. No i w sumie to prawie
był.
Od tamtego czasu Hermiona unikała mnie jak tylko mogła.
Na korepetycjach całą
swoją uwagę skupiała na uczniach a po skończonych zajęciach zabierała swoje
rzeczy i szła do swojego pokoju. Bezskutecznie próbowałem z nią porozmawiać.
Wracając
z lekcji zielarstwa nadarzyła mi się wprost idealna okazja.
Pod
drzewem siedzi sobie nie, kto inny jak Potter i Weasley. Bez wahania podszedłem
do nich, jednocześnie zrzucając torbę z ramienia tak by mieć wolne ręce.
- A
ty tutaj, czego Malfoy?!- zirytowanie Weasley’a nie było jednak
satysfakcjonujące.
- Już
ty dobrze wiesz Weasley- jego nazwisko wymówiłem z niechęcią, wręcz
obrzydzeniem.
- Mafoy
zjeżdżaj stąd, jesteśmy zajęci. Pogadamy sobie później-wtrącił Potter.
- Nie
wtrącaj się!- krzyknąłem rzucając się na Rona. Niestety Potter musiał pomóc
rudzielcowi...
- Drętwota!
- rzuciłem w kierunku Gryfona. Zesztywniały i zlodowaciały upadł na trawę.
- Ty
idioto! Czego ty chcesz?- ryknął.
- A
jak myślisz?! Nie pozwolę jej tak traktować! Nie będzie jej tak traktować taka
gnida jak ty Weasley!
- O
kim ty w ogóle mówisz?!
- O
Granger a o kim?!
- Od
kiedy to ty się przejmujesz Hermioną? Jeszcze niedawno sam nazywałeś ją SZLAMĄ!
- To
już nie jest twoja sprawa! Ona nie jest twoją własnością. Zrozum to w końcu
zakuty łbie, że ona cie nie chce. A ty traktujesz ją jak swoją zabawkę!
- A
guzik wiesz, kogo jak traktuje pajacu!
- Trzymaj
się od niej z daleka jasne?!- byłem tak zdenerwowany że aż mnie rozsadzało od
środka.
- Bo
co? Zabronisz mi? Ha! No niech no ona się dowie, że tak ci na niej
zależy...przecież ona cię nie znosi Malfoy. Lepiej odpuść, bo nie masz, czego u
niej szukać. Haha, jaki ty jesteś głupi. Haha Dracuś się zakochał i to jeszcze
w szlamie! Ciekawe, co twój ojciec na to powie. To hańba dla ciebie.
- Ja
jej NIE KOCHAM! Nawet mi na niej nie zależy!- I wtedy nie wytrzymałem. Znowu rzuciłem
się na Weasley'a z pięściami. Biliśmy się dość długo... a gdy już przestaliśmy
Weasley miał podbite oko i mnóstwo siniaków, ja natomiast obolałe ramię i
liczne zadrapania. Pobiegłem do zamku, ale parę metrów dalej szła
Granger...cała zapłakana.
Cholera
jasna on wiedział, że ona tam będzie!
Słysząc
czyjeś kroki podniosła wzrok.
- Słyszałaś?-
kiwnęła tylko głową. - Hermiona, ale ja...- nie dała mi dokończyć.
Minęła mnie
i odeszła.
Próbowałem
ją znaleźć, ale nie przychodziła do biblioteki. Na śniadanie też schodziła
wcześniej.
Postanowiłem
złapać ją po zajęciach, akurat mieliśmy historię magii.
- Mogłabyś
wreszcie przestać mnie unikać?- zaczepiłem ją.
- Wcale
cie nie unikam.
- Przecież
ślepy nie jestem.
- O
co ci w ogóle chodzi?
- Jak
to?- zbiła mnie z pantałyku.
- Ron
ma rację. Od kiedy to niby cię obchodzę? Od kiedy to stajesz w mojej obronie i
pomagasz na każdym kroku? Może jeszcze nie zauważyłeś, ale umiem sama o siebie
zadbać.
- No
nie wydaje mi się...-mruknąłem bardziej do samego siebie niż do niej.
- Po
jakie licho żeście się w ogóle pobili?!
- To
jego wina -spuściłem głowę niczym karcone dziecko.- poza tym przecież cię
zranił…
- A
od kiedy to niby wymierzasz wszystkim wkoło sprawiedliwość Malfoy?!- była tak
wściekła że myślałem że zaraz wybuchnie.
- Nie
będzie cię tak traktował!- samo wspomnienie o Weasley'u doprowadzało mnie do
szału.
Nawet nie zauważyłem, kiedy i ja podniosłem głos.
- Od
kiedy to ty się tak o mnie troszczysz?!- zagrzmiała.
- A
od teraz dla twojej wiadomości!
- To
może się, chociaż dowiem, co ja takiego zrobiłam, że z głupiej szlamy awansowałam
w twoją podopieczną?- jej oczy ciskały błyskawice w moim kierunku.- Skąd niby
ta zmiana?! Akurat teraz?
W tym roku? Akurat JA?! Nie zależy ci na mnie, sam to
przyznałeś!
- Kłamałem
do jasnej cholery!- to ostatnie zdanie wykrzyczałem z taką złością i uczuciem
że otworzyła tylko usta nic nie mówiąc i zszokowana wpatrywała się we mnie, gdy
odwróciłem się i poszedłem w kierunku pokoju wspólnego.
~ ~ ~
Długo
siedziałem przy kominku. Było już późno, ale nie chciałem iść spać.
Bo gdybym
tylko otworzył oczy już byłby świt.
Musiałbym wtedy zejść na śniadanie i twardo
spojrzeć Hermionie w oczy znosząc odrzucenie.
Musiałbym znieść kolejny dzień, a
teraz siedzę tu sobie i myślę o tym, co się właściwie wydarzyło w ciągu
ostatniego miesiąca.
Rozdział super, opłacało się czekać. Fajnie, że wróciłaś :D
OdpowiedzUsuńPaulla K
mojeminiaturkihp.blogspot.com
Dziękuje ;) już do ciebie wpadam
Usuń