sobota, 12 października 2013

Rozdział 5

Z dedykacją dla Paulli K i Roni ;) Wybaczcie mi wszelkie błędy, mam nadzieję że się spodoba, piszcie komentarze ;D
~Alice Malfoy


Rozdział V: Korepetycje

Wydawać by się mogło, że ledwo zamknąłem oczy a tu już dzień. Noc minęła nieubłaganie szybko. Gdyby nie Crabb poszedłbym na zajęcia…Na szczęście w porę mi uświadomił, że jest sobota. Chwila… SOBOTA?! Zerwałem się z łóżka wywracając pościel do góry nogami.
Postanowiłem darować sobie śniadanie. Dochodziła dziesiąta. Szedłem przez korytarz myśląc gorączkowo gdzie ta Granger może się podziewać. Postawiłem na bibliotekę. Praktycznie wbiegłem do niej powodując zdziwienie na twarzach zgromadzonych.
- Korepetycje!- ryknąłem w kierunku Gryfonki.
- Ale…
- Żadnych, „ale”, niedojrz że zapomniałaś to jeszcze teraz się wykręcasz!- byłem na nią wściekły.
- Draco, ty nie rozumiesz…usiłuje ci powiedzieć…- tłumaczyła się.
- Rozumiem doskonale, ale siedzimy w tym razem jasne?!
- … ale Draco, korepetycje mamy wieczorem- wyjąkała.
- Jak to wieczorem? – myślałem że się przewrócę.
- No tak, wieczorem…- spojrzała na mnie jakbym był chory.
Odwróciłem się i z impetem otworzyłem drzwi. Byłem jeszcze bardziej wściekły.
Wróciłem do swojego pokoju.
- Co jest?- spytał zaniepokojony Crabb.
Nie odpowiedziałem. Rzuciłem się na łóżko. On zapewne już wiedział, że chcę być teraz sam. Wyszedł ukradkiem zamykając za sobą drzwi.
Nie byłem głodny więc nie poszedłem także na obiad. Dopiero wieczorem podniosłem się z trudem z łóżka by zjeść kolacje w Wielkiej Sali.
Przed drzwiami stała ta Gryfona.
- Draco… chciałam ci ją oddać- powiedziała niewinnie.
- Nie chcę jej- odparłem.
- Nie możesz nie chcieć czegoś, co jest przecież twoje- oznajmiła z uśmiechem.
- Przestań się mądrzyć. Mam dość tych gadek, a bluzę zachowaj sobie na pamiątkę- wysyczałem i otworzyłem drzwi by, pójść na swoje miejsce, zostawiając Granger samą z otwartymi ustami ze zdziwienia.

                                                             ~ ~ ~

W pół do ósmej wymknąłem się z dormitorium praktycznie niezauważony. Szedłem powoli w kierunku gabinetu Snape’a myśląc o tej przeklętej dziewczynie. To wszystko było nienormalne.
- Pogodziliście się?- spytałem niby to obojętnie gdy sprawdzaliśmy ćwiczenia pierwszaków po korepetycjach.
- Kto?- najwyraźniej zdziwiło ją moje pytanie.
- No ty i Weasley…
- Ah…no można tak powiedzieć…
- To znaczy??
-  Uznał że nic się przecież nie stało.- ból jarzył się w jej oczach.
- Podły cham, niech ja go tylko dorwę a skończy się ta sielanka…- zacząłem mamrotać sam do siebie.
- Co mówisz?- spytała.
- Nic. Skończyłaś już?
- Chwilkee…okej gotowe. Ale trzeba jeszcze przygotować następne zadania…
- To umówimy się w tygodniu.
- No dobrze.- zgodziła się.
Wyszliśmy po cichu z sali. Korepetytorium dawaliśmy do dziewiątej a zadania sprawdzaliśmy do jedenastej, Filtch nie znosi jak „pałętamy się” po zamku nocą.
- Ehm Draco?
- Co?
- Pokój wspólny Slytherinu jest chyba w tamtą stronę?
-Pomyślałem sobie, że cię odprowadzę, o ile nie masz nic przeciwko…- zacząłem niepewnie.
- Nie no jasne że nie ale…
- „ale”??
- Od kiedy to jesteś no wiesz… „dobry”?
I oboje wybuchneliśmy śmiechem.
Szliśmy tak przez korytarz rozmawiając o balu.
Nagle dziewczyna stanęła jak wryta. Oczy miała szeroko otwarte, zamglone do tego stopnia, że nie było widać brązowych tęczówek. Srebrna pustka. Nie wiedziałem, co jest grane. Jej stopy powoli odrywały się od ziemi, a ręce prostowały na boki. Usta otworzyły się w przeraźliwym niemym krzyku. Spanikowany rozejrzałem się.
- LUMOS!!!- krzyknąłem ale ujrzałem tylko oddalający się cień na ścianie.
Odwróciłem się. Granger była już pod sufitem. Nie zdążyłem mrugnąć a runęła w dół nieprzytomna. Doskoczyłem do niej i zacząłem krzyczeć i błagać by się ocknęła. W końcu wziąłem ją na ręce i szybkim krokiem udałem się do skrzydła szpitalnego.

                                                                         ~ ~ ~

Pielęgniarka zajęła się Gryfonką doskonale, ta jednak nie obudziła się. Wyszedłem z sali załamany, ale gdy tylko Pani Pomfrey udała się do swojej sypialni wśliznąłem się do pokoju i na palcach podszedłem do jej łóżka. Zapaliłem świecę i usiadłem na krześle.
 Nagle poczułem się bardzo senny, nie pamiętam nawet kiedy moja głowa zrobiła się ciężka, na tyle ciężka by upaść na nogi nieprzytomnej dziewczyny. Usnąłem ale nie spałem za dobrze. 
Bałem się że ten ktoś wróci. 
Po raz pierwszy w życiu bałem się o kogokolwiek.









3 komentarze:

  1. Oh dziękuję za dedyk ;3 a rozdział jak zwykle ;D
    ~Roni

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję za dedykę :*
    Rozdział boski, zły Malfoy i dobry Malfoy <3
    I ten nagły zwrot akcji oh <3
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dzięki, ja również, cieszę się że ci sie podobało ;*

      Usuń