środa, 24 grudnia 2014

Rozdział 17






Kochani! Dawno mnie tu nie było, w wolnym czasie postaram się nadrobić zaległości, a tymczasem...
Wesołych Świąt,
spełnienia marzeń udanego Sylwestra i kolejnego roku z naszymi Dramione!
~Alice Malfoy




Rozdział XVII:  Święta


Aż trudno uwierzyć, że ten czas tak szybko zleciał. 
Ledwie zaczął się początek roku, a tu już Gwiazdka.
Większość czarownic i czarodziejów wyjechało do swych rodzin
 na święta.
Jedynie  garstka pozostała w szkole z wielkimi choinkami w Wielkiej Sali i zaczarowanym sufitem, który teraz sypał nam na głowy biały proszek.


Nie odzywałem się do Zabiniego, wciąż byłem na niego zły za tę akcję z wczoraj.
On zaczął pierwszy:
-Drac, możemy pogadać?- spytał z miną męczennika.
-To zależy…- odpowiedziałem podejrzliwie.
-Słuchaj, jesteś moim kumplem i chcę być z tobą szczery… dla odmiany byłoby fajnie jakbyś i ty był szczery ze mną.
-Jeśli liczysz na wzruszającą chwilę pełną wyznań to się jej nie doczekasz!- rzuciłem gniewnie.
-Nie o to mi chodzi! Wyjaśnij chociaż co zaszło wczoraj. Ostatnio nic mi nie mówisz. Widzę, że coś nie gra, a wiesz dobrze że zawsze możesz na mnie liczyć Drac…- najwyraźniej Blaise próbował nakłonić mnie do wyznania prawdy.
- To nie jest twoja sprawa Zab, proszę nie mieszaj się w to- ująłem krótko.
- Jak chcesz.- powiedział i wyszedł zatrzaskując za sobą drzwi.


Wyszedłem zaraz po nim. Jedyne co mnie radowało to ta przerwa świąteczna.
Miałem szczerze dość zajęć. Zszedłem na przed wigilijne śniadanie sam.
Większości uczniów już nie było. Sam dostałem kilka listów od matki czy jednak nie zdecydowałem się wrócić na święta. Wolałem zostać w zamku. Nie ścierpiałbym teraz widoku ojca…


Wychodząc z Wielkiej Sali minąłem się z Hermioną. Odwróciłem głowę w przeciwnym kierunku.
Ona pewnie zrobiła to samo, tak z pewnością nie chciała mnie teraz widzieć.
 Zdziwiłem się więc nieco gdy dogoniła mnie na szkolnym dziedzińcu.
- Możemy porozmawiać?- spytała cicho wchodząc mi w drogę.
- A mamy o czym?- minąłem ją szybko.
Chciałem się odwrócić, lecz mimo to uparcie szedłem dalej.
- Wiem jak to wygląda, ale to on zabiega o mnie nie odwrotnie- krzyknęła za mną.
- Tak? Jakoś nigdy się mu nie opierałaś!- odwróciłem się z rozprostowanymi rękoma, stojąc w bezruchu.
Zrobiła kilka kroków w moim kierunku.
- Sądziłam, że jeszcze się zmieni… a czy ty powiedziałeś komuś?
- Nie w tym problem.
- A Blaise wie? Pansy? Ktokolwiek? No właśnie Draco…- na jej twarzy pokazało się rozczarowanie i zmęczenie.
- Masz rację. Nie wiedzą.- odparłem przez zaciśnięte zęby.- Ale to nie oznacza, że nie jesteś dla mnie ważna.
Spojrzała na mnie z powagą, a w jej oczach dostrzegłem cień nadziei.
Podszedłem do niej powoli i upewniwszy się, że mnie nie odepchnie przytuliłem ją mocno do swojej piersi.
- Brakowało mi ciebie- powiedziałem wtulając twarz w jej włosy.
- Mi ciebie też Draco, nawet nie wiesz jak bardzo.


Wróciliśmy powoli do zamku. Razem udaliśmy się na obiad, starałem się w pełni ignorować ciekawskie spojrzenia kierowane w naszą stronę. 
- Idziemy do Hogesmeade?- przerwałem męczącą ciszę.
-Jasne, czemu nie- uśmiechnęła się pogodnie.
Zgodnie wstaliśmy od stołu i ruszyliśmy w kierunku drzwi.


-Tak właściwie czemu spędzasz święta w szkole?- spytałem siedząc na wielkim głazie obok Granger.
- Rodzice chcą jechać do Egiptu na święta, a tu mam co robić.
- „co robić”?- powtórzyłem zdezorientowany.
W tej samej chwili oberwałem wielką śnieżką w tył głowy.
- Noo nie!- krzyknąłem lepiąc kolejną bryłę.
- Uważaj Malfoy!- poleciała następna
Nie zdążyła mnie jednak tknąć, bo właśnie rzuciłem się na Hermionę zakrywając jej twarz śniegiem.
-Heej…- zaczęła się wyrywać z mojego żelaznego uścisku.- Okej już wystarczy, wygrałeś- oznajmiła z miną obrażonego dziecka.
- To co, wracamy?- wyszczerzyłem zęby w perfidnym uśmiechu.
- Tak- odparła.


-No chodź tu- przytuliłem ją do siebie widząc, że zmarzła.
Gdy wróciliśmy zapadł już zmrok i wszyscy zmierzali ku kolacji wigilijnej.
Nie byliśmy głodni, ale z zaciekawieniem poszliśmy za grupą Krukonów. Dumbledore jak zwykle ogłosił przemowę świąteczną i wszyscy zaczęli pałaszować smakołyki.
-Wymykamy się? Znam jedno fajne miejsce…- szepnąłem jej do ucha.
W odpowiedzi  pokazała mi szeroki uśmiech, ten który tak bardzo uwielbiałem.


Cicho wyszliśmy z uczty, złapałem Hermionę za rękę i poszliśmy na drugie piętro do Pokoju Życzeń.
Otworzyłem małe drzwiczki pośrodku pustego muru.
Za drzwiami ukazał nam się mały pokoik z kanapą, stolikiem z krzesłami i kominkiem.
Płomienie malowały na ścianach wzory, te natomiast nadawały całemu pomieszczeniu tajemniczy, aczkolwiek romantyczny nastrój.
Podszedłem do stolika i włączyłem gramofon.
Od ścian odbiły się pierwsze dźwięki wolnej piosenki.

- Panno Granger…- ująłem dłoń czarownicy w zapraszającym geście.- Czy zechce pani sprawić mi tę przyjemność?- uśmiechnąłem się szarmancko.
- Draco jesteś szalony!- zaśmiała się krótko, po czym podała mi rękę i podeszliśmy bliżej kominka.


Tańczyliśmy przez dłuższy czas, ona wtulona we mnie, ja prowadzący taniec.
Cały czas rozmawialiśmy półszeptem, jakbyśmy się bali, że ktoś usłyszy przez te grube mury nasz mały sekret. Kiedy głowa dziewczyny zaczęła lekko opadać świadcząc o tym, że jest senna zaniosłem ją na rękach na kanapę i przykryłem kocem. Sam usiadłem obok niej na podłodze i długo patrzyłem się w ogień, myśląc o sprawie z Blaisem.
Rozważyłem wszelkie za i przeciw wyjawieniu mu prawdy.
Kiedy podjąłem już decyzję oparłem się głową o kanapę i wplatając swoje palce w dłoń Granger usnąłem.
Obudziłem się dość wcześnie, zegar wskazywał  godzinę ósmą. Siedząc przy stoliku przyglądałem się dokładnie jej twarzy, rysom kości policzkowych, układzie oczu i ust.
 Kiedy zaczęła delikatnie się poruszać wyszedłem po śniadanie zanim by się obudziła.
 W drodze do kuchni wpadłem na Blaise’a.
- Drac co z tobą? Gdzie byłeś całą noc?- spytał podnosząc lekko głos.
- Ciszej! Nie tu i nie teraz. Przyjdę do pokoju za jakąś godzinę, wtedy wszystko ci wyjaśnię.- uspokoiłem go.
- No mam taką nadzieję.- odparł z krzywą miną i odszedł.


Wziąłem od skrzatów śniadanie i wróciłem na górę.
Kiedy otworzyłem drzwi  Hermiona odwróciła się gwałtownie ze zdziwioną miną.
Szybko jednak się usprawiedliwiła.
- Oh, sądziłam, że sobie poszedłeś…- zaczęła zawstydzona.
- I miałaś rację, po śniadanie.- dodałem z uśmiechem.-Głodna?

Usiedliśmy do stolika i w ciszy zjedliśmy grzanki z dżemem.
Po posiłku wstała od stołu i spojrzała nie mnie niepewnie.
- Powinnam już iść…- powiedziała cicho i ruszyła w kierunku drzwi.
Zatrzymała się jednak i powoli odwróciła.
-  Draco, czy to co było wczoraj i my… czy my jesteśmy…?
Chwilę później stałem już przy niej. Ująłem jej twarz w obie dłonie i namiętnie pocałowałem.
Następnie odsunąłem się powoli od jej twarzy.
- Tak, uważam cię za swoją dziewczynę- wyjaśniłem nieco rozbawiony.
Tym razem to ona pocałowała mnie.
Krótko.
Na pożegnanie, po czym wyszła.


Siedziałem jeszcze chwilę w Pokoju Życzeń. Układałem w głowie to co mam powiedzieć  Zabiniemu.
Nie mogłem jednak zbyt długo zwlekać.

Wchodząc do pokoju Blaise siedział na łózku odwrócony do mnie plecami.
- Wyjaśnisz mi wreszcie czemu znikasz na całe noce?- spytał zirytowany, słysząc, że wszedłem.
- Stary, wybacz mi powinienem od razu ci powiedzieć, że…
- …że byłeś z Granger?- przerwał mi w połowie zdania.
- Skąd wiedziałeś?- nie ukrywałem swojego zdziwienia.
- Domyśliłem się. Nie jestem taki głupi na jakiego wyglądam.- odwrócił się z uśmiechem na twarzy.- Wracasz do niej?- spytał.
- Co, nie nie zajdę do niej później…- ledwie docierało do mnie to co powiedział Zab.- Ale jednego nie rozumiem… skoro wiedziałeś, czemu nic nie powiedziałeś?
- Drac, czekałem aż sam mi to powiesz, sadziłem, że mi ufasz.
- I tak jest.- zapewniłem przyjaciela.- Ale nie masz nic przeciwko?
- Więzy krwi i dom to nie wszystko, tylko nie odnoś się z tym tak śmiało, wiesz jacy są Ślizgoni…- powiedział.
- Jasne.- odetchnąłem z ulgą.
- To co? Bierz swojego Nimbusa, pójdziemy polatać, tam mi wszystko opowiesz.- wyszczerzył zęby i poszliśmy razem na boisko.