poniedziałek, 29 września 2014

Rozdział 16


Co słychać wizardy?
Dodaję nowy rozdział :)
Nst za 2 tygodnie :D
Przyjemnego czytanka.
~Alice Malfoy



Rozdział XVI: Nieporozumienia.



Wreszcie wszystko zaczęło się jakoś układać. Odkąd Granger wróciła czuję się lepiej, głównie psychicznie. Nie wiem, może ta dziewczyna działa jakoś specyficznie na mój mózg...
- Ubieraj się Malfoy, idziemy na imprezę do Hogesmeade!- Blaise skutecznie wyrwał mnie z zamyślenia.
- Jaka znowu impreza? – sam nie wiedziałem o co mu chodzi.
- No jakaś przedświąteczna, musimy iść, przecież nie będziesz tu gnił- powiedział.
- Idź sam. Albo nie, zaproś tą rudą z rocznika niżej. Wiem, że ci się podoba- puściłem do Zabiniego perskie oko, na co on się naburmuszył i wyszedł trzaskając drzwiami.

Zszedłem na kolację w dość dobrym humorze. 
Szybko łykałem jajecznicę, rzecz jasna po to, by jak najwcześniej się z nią zobaczyć. 
Nie uszło to oczywiście uwadze Blaisa.
- Co się tak śpieszysz?- rzucił nadal obrażony.
- Mam ochotę jeszcze polatać, zanim Snape wyjdzie na dyżur…- od kiedy to tak źle kłamię?!
- Jasne…- odparł Zab.
Nie miałem czasu ani ochoty na zabawę w „Co gryzie Blaisa?”.
 Odszedłem od stołu powolnym krokiem, jednak za drzwiami Wielkiej Sali puściłem się biegiem na to dawno nie oglądane przeze mnie piętro z Grubą Damą w ramie.
-No cześć- przywitałem się, oparty nonszalancko o ścianę.
- Oh Draco! Co ty tu robisz?- na jej twarzy malował się pełen zdziwienia uśmiech.
- Pomyślałem, że dotrzymam ci dzisiaj towarzystwa. Masz już jakieś plany?- spytałem szczerząc zęby.
- Właściwie to chciałam iść na most, ten łączący wieże… jest tam bardzo przyjemnie, a i gwiazdy dobrze widać- przyznała w zamyśleniu.- Ale teraz idę na kolację, ty już po?
- Tak, już jadłem. Czy nie będziesz miała nic przeciwko, jeśli pójdę z tobą?- spytałem szczerze.
 - Jasne, że nie. To widzimy się na moście o ósmej?- Hermiona uśmiechnęła się zerkając na drzwi do Wielkiej Sali.
- Więc jesteśmy umówieni.- odparłem, po czym oddaliłem się do lochów.

Po cichu wyszedłem z dormitorium, jakoś w pół do ósmej. Przebrałem się i starannie uczesałem włosy. Bardzo wyczekiwałem takiej chwili.
- To jednak idziesz Drac?- spytał Zab w towarzystwie Pansy i Sary.
- No wiecie, ja…
- To gdzie się wybierasz?- naciskała Pansy.
- Właściwie… to nigdzie. Czekałem na was. Idziemy?- z krzywym uśmiechem wziąłem Sarę pod ramię i parami poszliśmy w kierunku wioski.

Czy impreza była udana? Owszem, ale nie dla mnie. Wolałem być z Hermioną. 
Bałem się jednak przyznać, że to z nią się umówiłem. 
Wiem przecież jak Ślizgoni są nastawieni do Gryfonów, a zwłaszcza szlam…
Siedziałem w kącie knajpy popijając ognistą whisky.
- No chodź Draco, tylko jeden taniec – Pansy już od ponad godziny namawiała mnie na ten cholerny taniec.
- Niech ci będzie- z miną rozkapryszonego dziecka odstawiłem szklankę z whisky i ruszyłem na parkiet.
Pech chciał, że piosenka momentalnie zmieniła się w wolną. 
Przez trzy minuty chwiałem się na boki z wtuloną we mnie Ślizgonką. 
Tak bardzo chciałbym, aby na jej miejscu była Granger…
Ku mojemu zdziwieniu ten męczeński taniec szybko się skończył, dopiłem whisky i poprosiłem Zabiniego, aby namówił dziewczyny na powrót.
Pansy chciała jeszcze zostać, jednak ostatecznie wróciła z nami, wtulona w moją rękę opowiadała jakieś historie, których wcale nie słuchałem.

 Gdy weszliśmy do zamku Blaise i Sara od razu poszli do dormitoriów, Pansy jednak była uparta.
- Oj chodź Draco, będzie fajnie! Tylko jedna rundka po zamku.- prosiła.
- Wiesz może innym razem, muszę coś sprawdzić idź do salonu…- wybełkotałem w zamyśleniu po czym pobiegłem na most.

-Mogłeś chociaż nie udawać…- wyznała w ciszy Hermiona stojąc plecami do mnie.
- Widziałaś?- zdziwiłem się i nieco zaniepokoiłem.
- Tak. Wyobraź sobie, że widziałam jak wracałeś z Pansy przy boku!- dopiero teraz odwróciła się odsłoniwszy twarz.
Podszedłem do niej, chciałem ją przeprosić, przytulić, ale mnie odepchnęła.
- Zawsze będziesz tym podłym kłamcą, którym zawsze byłeś Malfoy!- po jej policzku spłynęła jedna  łza.
Pobiegła w kierunku schodów. Byłem na siebie wściekły jeszcze bardziej niż na Blaisa.

Pobiegłem za nią. Na korytarzu przed Wielką Salą złapałem ją za rękę i zatrzymałem.
- Daj mi wyjaśnić. To przez Blaisa, już miałem iść do ciebie kiedy on…
Nagle podbiegł do nas Weasley.
- Hermiona! Chciałem się pożegnać, jutro z rana wyjeżdżamy z Harrym do moich rodziców na święta.- rudzielec udawał, że mnie tam w ogóle nie ma.
- Wiesz rozmawiamy właśnie z Malfoyem… - wyjaśniła dziewczyna.
- Więc chcę się pożegnać- zignorował ją Ron, po czym objął i na moich oczach pocałował.
Spojrzałem na nią gniewnie i ruszyłem w kierunku lochów.
Granger odepchnęła Weasleya i podbiegła do mnie.
-Draco!
- A co to było twoim zdaniem?! – wykrzyczałem.
- Ja…
- Przestań. Idź do niego. Aż życzę wam szczęścia!- wydarłem się z ironią i odszedłem do salonu Ślizgonów.

Trzasnąłem drzwiami pokoju jak jakiś małolat.
- Ej, szanuj meble. Co ci?- spytał z troską Zab.
- Wiesz co mi ?! TO, że przez tą twoją cholerną imprezę spieprzyłem idealną okazję, a ona mnie nienawidzi!-odkrzyknąłem.
- Kto?-zbiłem go z pantałyku.
- Nieważne...- burknąłem szykując się do spania.

Jak to jest, że gdy jest już dobrze, nagle wszystko po kolei zaczyna się psuć?





sobota, 20 września 2014

Rozdział 15



 Kochani czytelnicy :D stworzyłam kolejny rozdział :) 
 Strasznie krótki, ale jest...
 Piszcie uwagi i własne opinie w komentarzach :D
 Dziękuję za to,że czytacie to jeszcze :) Wybaczcie mi  błędy.
 Następny rozdzialik za tydzień, gdyż z tym się spóźniłam :/
 Mam nadzieję, że kolejny będzie dłuższy...
 ~Alice Malfoy



 Rozdział XV: Powrót do życia.

 Już od dawna rudzielec wydawał mi się podejrzany. 
Szukam jedynie dowodów, że to on  maczał palce w ataku na Granger.
 Oczywiście mógłbym podzielić się z nią swoimi  spostrzeżeniami i przemyśleniami, jednak boję się, że uzna mnie za wariata, który z nie wiadomo jakich przyczyn oskarża jej byłego nie wiadomo o co. Nie jestem egoistą, nie chcę by za wszelką cenę była ze mną. Chodzi mi tylko i wyłącznie o jej dobro i  bezpieczeństwo.

Idąc do Zakazanego Lasu myślałem o tym, co jej powiem kiedy wróci.
Wstyd mi jest się przyznać, ale chyba za nią tęsknię. 
Brakuje mi tych rozmów, nawet korepetycji.
Nagle Weasley przystanął. Schowałem się za potężnym drzewem, by nikt mnie nie zobaczył. 
Niski, męski głos jego rozmówcy wydał mi się dziwnie znajomy.
 - Wykonałeś zadanie?
 - Jestem w trakcie. Daję jeszcze pół roku i po sprawie- oznajmił Ron.
 - Zbyt długo. Nie chcę tyle czekać aż... miałeś być SAM!- krzyk mężczyzny niósł się echem po lesie.
 - Nikt za mną nie szedł, zauważyłbym...
 - Złap mnie za rękę- rozkazał gniewnie, po czym się deportowali.

Zostałem sam. Nic nie układało się w logiczną całość… mimo to postanowiłem się nie poddawać i szukać dalej.

Kiedy wróciłem do zamku dochodziła siódma, niebo zdążyło poczernieć, tradycyjnie pod koniec listopada. Udałem się do dormitorium po książki. 
Nie byłem głodny więc stwierdziłem, że i kolację sobie odpuszczę. 
Udałem się do biblioteki odrobić lekcje w ciszy i spokoju.
Aż dziw że ostatnimi czasy spędzałem w tym oto miejscu więcej czasu niż gdziekolwiek indziej.
Szedłem w kierunku swojego stałego miejsca, kiedy moją uwagę przykuła brązowowłosa dziewczyna siedząca pod oknem z książką. 
Zawstydzony swoimi bzdurnymi wymysłami podszedłem do stolika i zacząłem się uczyć. 
Nie potrafiłem zebrać myśli, wszystko mi się plątało bo wciąż myślałem o niej.
Inne czarownice przestały być dla mnie atrakcyjne, mało tego nawet nie uważałem ich teraz za choćby ładne. Stałem się zazdrosny o każdą osobę przebywającą w jej towarzystwie. 
Najgorsze było to, że byłem z tym wszystkim sam. 
Bałem się wyznać Blaisowi co myślę o tej dziewczynie. 
Może powinienem mu bardziej zaufać, jednak nie potrafię się przełamać.


Po jakiejś godzinie wyszedłem z książkami. 
Miałem w planach zajść do kuchni po coś do zjedzenia, jednak przed wielką salą stanąłem jak wryty.
 - Wróciłaś… -powiedziałem z niedowierzaniem.
 - Tak… przed chwilą wypakowałam kufer… co słychać?- spytała z delikatnym uśmiechem.
 - Ee, wszystko w porządku, taak jest świetnie, a co u ciebie?- byłem zszokowany, mimo to próbowałem zachować nonszalancję.
 – Okej, to ja już pójdę- odparła na pożegnanie.
 – Zaczekaj…- złapałem ją za rękę i delikatnie odwróciłem w swoją stronę.
 – Draco, to co wydarzyło się wtedy, przed szkołą…
 - Wiem-  uśmiechnąłem się. - Dobranoc.


Odwróciłem się na piecie i udałem się do lochów.
Rzecz jasna mój entuzjazm nie uszedł uwadze Blaisa.
  - Coś ty taki zadowolony?- powiedział szczerząc do mnie zęby. Nie byłem głupi, wiedziałem że Zab widzi co się ze mną dzieje i męczy go to.
 – A tak jakoś, a co ty właściwie robisz w moim pokoju?- spytałem lekko zdziwiony.
 –Pomyślałem, że może chciałbyś się zamienić z Tomem? Jared i Cris też się przenieśli, mielibyśmy pokój tylko dla siebie… -zaczął niepewnie.
 – Jasne stary, niezła myśl. Pomożesz mi z rzeczami?
 – Ale teraz, już?!- widocznie zbiłem go z pantałyku.
– No jasne, na co czekać?- mój dobry humor był zadziwiający.
– To ja skoczę do siebie, powiem dla Toma żeby się spakował a ty przygotuj kufer- Zab wyszedł z wielką ulgą.


Tej nocy spałem dość dobrze, lecz zanim zamknąłem oczy, w pełni usatysfakcjonowany stwierdziłem, że szaleję za Hermioną Granger.