niedziela, 19 stycznia 2014

Rozdział 12


Niestety krótki ten rozdział...nawet bardzo, ( wyszedł bardziej epilog)
Dawno mnie tu nie było, głównie z powodu braku weny i problemów osobistych...Bez rysunku ;( 
Dziękuję za wsparcie w postaci komentarzy ;) 
Co do błędów i pomyłek, musicie mi je wybaczyć, gdyż jestem jeszcze "pisarką amatorką" i nie skupiam się na ładnym bezbłędnym tekście, ale wartości słów go tworzących. 
Postaram się pisać dłuższe rozdziały, ale niczego nie obiecuję.
Pozdrawiam czytelników :D
~Alice Malfoy


Rozdział XII:Komplikacje.

Liczyłem, że będzie to miły wieczór. No i w sumie to prawie był.
Od tamtego czasu Hermiona unikała mnie jak tylko mogła.
 Na korepetycjach całą swoją uwagę skupiała na uczniach a po skończonych zajęciach zabierała swoje rzeczy i szła do swojego pokoju. Bezskutecznie próbowałem z nią porozmawiać.

Wracając z lekcji zielarstwa nadarzyła mi się wprost idealna okazja.
Pod drzewem siedzi sobie nie, kto inny jak Potter i Weasley. Bez wahania podszedłem do nich, jednocześnie zrzucając torbę z ramienia tak by mieć wolne ręce.

- A ty tutaj, czego Malfoy?!- zirytowanie Weasley’a nie było jednak satysfakcjonujące.
- Już ty dobrze wiesz Weasley- jego nazwisko wymówiłem z niechęcią, wręcz obrzydzeniem.
- Mafoy zjeżdżaj stąd, jesteśmy zajęci. Pogadamy sobie później-wtrącił Potter.
- Nie wtrącaj się!- krzyknąłem rzucając się na Rona. Niestety Potter musiał pomóc rudzielcowi...
- Drętwota! - rzuciłem w kierunku Gryfona. Zesztywniały i zlodowaciały upadł na trawę.
- Ty idioto! Czego ty chcesz?- ryknął.
- A jak myślisz?! Nie pozwolę jej tak traktować! Nie będzie jej tak traktować taka gnida jak ty Weasley!
- O kim ty w ogóle mówisz?!
- O Granger a o kim?!
- Od kiedy to ty się przejmujesz Hermioną? Jeszcze niedawno sam nazywałeś ją SZLAMĄ!
- To już nie jest twoja sprawa! Ona nie jest twoją własnością. Zrozum to w końcu zakuty łbie, że ona cie nie chce. A ty traktujesz ją jak swoją zabawkę!
- A guzik wiesz, kogo jak traktuje pajacu!
- Trzymaj się od niej z daleka jasne?!- byłem tak zdenerwowany że aż mnie rozsadzało od środka.
- Bo co? Zabronisz mi? Ha! No niech no ona się dowie, że tak ci na niej zależy...przecież ona cię nie znosi Malfoy. Lepiej odpuść, bo nie masz, czego u niej szukać. Haha, jaki ty jesteś głupi. Haha Dracuś się zakochał i to jeszcze w szlamie! Ciekawe, co twój ojciec na to powie. To hańba dla ciebie.
- Ja jej NIE KOCHAM! Nawet mi na niej nie zależy!- I wtedy nie wytrzymałem. Znowu rzuciłem się na Weasley'a z pięściami. Biliśmy się dość długo... a gdy już przestaliśmy Weasley miał podbite oko i mnóstwo siniaków, ja natomiast obolałe ramię i liczne zadrapania. Pobiegłem do zamku, ale parę metrów dalej szła Granger...cała zapłakana.
Cholera jasna on wiedział, że ona tam będzie!
Słysząc czyjeś kroki podniosła wzrok.
- Słyszałaś?- kiwnęła tylko głową. - Hermiona, ale ja...- nie dała mi dokończyć. 
Minęła mnie i odeszła.


Próbowałem ją znaleźć, ale nie przychodziła do biblioteki. Na śniadanie też schodziła wcześniej.
Postanowiłem złapać ją po zajęciach, akurat mieliśmy historię magii.

- Mogłabyś wreszcie przestać mnie unikać?- zaczepiłem ją.
- Wcale cie nie unikam.
- Przecież ślepy nie jestem.
- O co ci w ogóle chodzi?
- Jak to?- zbiła mnie z pantałyku.
- Ron ma rację. Od kiedy to niby cię obchodzę? Od kiedy to stajesz w mojej obronie i pomagasz na każdym kroku? Może jeszcze nie zauważyłeś, ale umiem sama o siebie zadbać.
- No nie wydaje mi się...-mruknąłem bardziej do samego siebie niż do niej.
- Po jakie licho żeście się w ogóle pobili?!
- To jego wina -spuściłem głowę niczym karcone dziecko.- poza tym przecież cię zranił…
- A od kiedy to niby wymierzasz wszystkim wkoło sprawiedliwość Malfoy?!- była tak wściekła że myślałem że zaraz wybuchnie.
- Nie będzie cię tak traktował!- samo wspomnienie o Weasley'u doprowadzało mnie do szału. 
Nawet nie zauważyłem, kiedy i ja podniosłem głos.
- Od kiedy to ty się tak o mnie troszczysz?!- zagrzmiała.
- A od teraz dla twojej wiadomości!
- To może się, chociaż dowiem, co ja takiego zrobiłam, że z głupiej szlamy awansowałam w twoją podopieczną?- jej oczy ciskały błyskawice w moim kierunku.- Skąd niby ta zmiana?! Akurat teraz? 
W tym roku? Akurat JA?! Nie zależy ci na mnie, sam to przyznałeś!
- Kłamałem do jasnej cholery!- to ostatnie zdanie wykrzyczałem z taką złością i uczuciem że otworzyła tylko usta nic nie mówiąc i zszokowana wpatrywała się we mnie, gdy odwróciłem się i poszedłem w kierunku pokoju wspólnego.

~  ~  ~


Długo siedziałem przy kominku. Było już późno, ale nie chciałem iść spać.
 Bo gdybym tylko otworzył oczy już byłby świt. 
Musiałbym wtedy zejść na śniadanie i twardo spojrzeć Hermionie w oczy znosząc odrzucenie. 
Musiałbym znieść kolejny dzień, a teraz siedzę tu sobie i myślę o tym, co się właściwie wydarzyło w ciągu ostatniego miesiąca.